wtorek, 5 lutego 2013

Chapter 5


Pomimo miłego początku, sen nie należał do najlepszych.  Niby wszystko było świetne, ja i Niall razem na plaży, cisza i spokój. Jednak potem coś się spierdzieliło, bo przyleciała jakaś szczupła blond kocica i no cóż, moje sprzeciwy nic nie dały. Pomachała mu cyckami przed twarzą, zatrzepotała rzęsami, a ten śliniąc się polazł za nią.
Obudziłam się naprawdę smutna. Co z tego, że to był „tylko sen” skoro nie znałam Niall’a na tyle, by stwierdzić czy naprawdę byłby w stanie się tak zachować. Westchnęłam przeciągle. Wszyscy wokoło dalej słodko chrapali… Zaraz. Czy aby na pewno ? Przekręciłam głowę w lewą stroną. Tommo nie spał, tylko jak zaczarowany wpatrywał się w widoczki za oknem ( chociaż nie wiem co on tam widział, bo z mojej perspektywy to tam było jak w czarnej dupie ). Lekko dotknęłam jego ramienia. Ten drgnął gwałtownie i obrócił się w moją stronę.
- Matko jedyna…Julie chcesz żebym dostał zawału ? – zapytał lekko zdenerwowany Lou.
Uśmiechnęłam się tylko lekko. Wiedziałam, że nie będzie się długo gniewał, bo po chwili odwzajemnił uśmiech. Znamy się krótko, ale już zdążyłam tego marchewkożercę naprawdę polubić. Pociągnęłam go za rękę na drugi koniec samolotu. Za oknem nadal było ciemno, choć niebo powoli się przejaśniało. Usiedliśmy z tyłu. Zawahałam się przez chwilę. Mogę mu zaufać ? Spojrzałam w te jego szaro-niebieskie oczy i odpowiedź sama mi się nasunęła. Wzięłam głęboki oddech.
- Lou…miałam taki sen  - i opowiedziałam mu wszystko co widziałam.
Słuchał mnie naprawdę uważnie, niczym Charlie . Coraz bardziej Marchewa przypominał mi mojego najlepszego przyjaciela. No pomimo tego, że Charles jest gejem.. chociaż nie znam orientacji seksualnej Lou, ale to nie jest teraz ważne.
Gdy zakończyłam moją jakże ciekawą opowieść,  Louis milczał przez dłuższą chwilę.
- Wiesz Jules, mogę Ci tak mówić prawda ? – zapytał w końcu.
- Pewnie – uśmiechnęłam się szeroko.
- No to Jules, zapewne moja odpowiedź Cię zadowoli, bo Niall nigdy w życiu by czegoś takiego nie zrobił. – odpowiedział już wesoło Marchewa – On lubi naturalne dziewczyny, które nie boją się jeść i nie wyglądają jak wieszaki.  – no to mam już dwa atuty.
Odetchnęłam z ulgą. Mam nadzieję, że już nic podobnego nie będzie zaprzątać mi głowy.
- Wiesz jak tak na Ciebie patrzę, to nie wiem czemu Niall jeszcze nie zaprosił Cię na randkę. – stwierdził Tommo.
- Co ? – zakłopotałam się z lekka.
- No z tego co wiem jedliście wczoraj pizzę, jesteś naturalna, nie jesteś wychudzona czy coś..
- Hej hej przystopuj trochę kowboju.
-… jesteś szczera i ładna no i w ogóle – ciągnął dalej – świetna z Ciebie dziewczyna Julie – wyszczerzył się Lou.
Nie no za dużo komplementów na raz. Zapewne wyglądałam jak dorodny buraczek.
- Dobra dobra zrozumiałam już. – podniosłam niepewnie wzrok. – Tylko, że ja wcale tak nie uważam. Jestem zwykłą nastolatką, z masą marzeń i pragnień.
- Julie przesadzasz. Ty jesteś niezwykłą dziewczyną ! No wiesz nie szalałaś, gdy piątka bogów stanęła w twoim salonie – zaśmiałam się. Skromny jak zwykle – Nie katujesz się jakimiś dietami i z tego co wiem kochasz gotować. Zachwycasz się wszystkim dookoła, tym co dla innych jest zupełnie normalne, dla Ciebie to niesamowita nowość. Jesteś dziewczyną jedną na milion.
- Naprawdę tak sądzisz ? – wpatrywałam się w niego z iskierkami w oczach.
- No tak.. – zmieszał się lekko i starał się unikać mojego wzroku
Jego zachowanie nawet w najmniejszym stopniu nie wydało mi się dziwne, więc bez większych zahamować przytuliłam go mocno. Trochę zbity z tropu Lou nie wiedział co się dzieje, ale po chwili poczułam jego dłonie na moich plecach jak mnie obejmował. Naprawdę cieszę się, że poznałam kogoś takiego jak Tommo. Jest jak drugi Charlie.
Godzinę później wylądowaliśmy na lotnisku w Paryżu. Woo szybko. Na lotnisku wcale nie było tłumu nastolatek, który rzuciły się do chłopców, gdy tylko przekroczyli halę przylotów. Oczywiście nie było również stada paparazzich, którzy co sekundę błyskali nam po oczach fleszami. Szłam tuż za wujkiem, który próbował utorować nam drogę do van’a co niestety nie szło za dobrze. Dołączyło do wujka kilku ochroniarzy i 25 minut wszyscy wpakowaliśmy się do vanów.  Paryż znałam tylko ze zdjęć ( z resztą jak wszystkie inne kraje ), ale i tak zrobił na mnie ogromne wrażenie, pomimo tego, że widzę tylko niewielki jego kawałek. Słońce akurat wschodziło i ujrzałam panoramę Paryża. Coś niesamowitego, aż zaparło mi dech w piersiach. Zatrzymaliśmy się pod jakimś ogromnym hotelem, którego nazwy nie mogłam zapamiętać, ale widziałam go już wiele razy w telewizji. Czułam się jak jakaś gwiazda wchodząc do środka, choć jestem tylko siostrzenicą menadżera One Direction. Nie chciałam jednak zrobić nikomu obciachu, więc starałam się nie okazywać swojego entuzjazmu, ale mieliśmy tu spędzić najbliższy tydzień ! Kierowałam się za całą naszą grupą do obszernej windy. Boy hotelowy przywitał nas szerokim uśmiechem. Na 10 piętrze wszyscy wysiedliśmy. Spojrzałam niepewnie na Lou, który złapał mnie za rękę i pociągnął w prawo. Stanęliśmy przy brązowych drzwiach, po czym pewnym krokiem weszliśmy do środka…
Myślałam, że w Madrycie było super, ale to tutaj przekracza ludzkie pojęcie. Pokój o wiele większy niż tamten,  dwa wielkie dwuosobowe łóżka, drogie wyposażenie i ogromna łazienka urządzona naprawdę w niezłym guście.
- Uroki bycia gwiazdą – zaśmiał się Lou z mojej miny.
Taaak.. szczęka opadła mi do ziemi. Potrząsnęłam głową i wskoczyłam na pierwsze łóżko. To jak spełnienie marzeń ! Louis zamknął drzwi i położył się na drugim łóżku. Niedługo później boy przyniósł nasze walizki. Swoje rzeczy rzuciłam obok łóżka i podeszłam do okna. Mieliśmy wspaniały widok na wieżę Eiffla, która znajdowała się jakieś 600 m od hotelu. Do pokoju wszedł wujek.
- Dzieciaki chodźcie na śniadanie. Potem macie wolny czas do końca dnia i wieczorem jest próba – oznajmił wujek i wyszedł.
Posłusznie zjechaliśmy na 2 piętro, gdzie siedziała reszta zespołu. Wysocy kelnerzy każdemu dali menu. Zakryłam się kartą, bo sądzę, że dałabym Louis’owi kolejne powody do śmiania się ze mnie. Luksus to dla mnie nowość.
- Liam co bierzesz ? – zapytałam siedzącego obok mnie chłopaka, bo ja jakoś nie mogłam się na nic zdecydować.
- Szczerze to nie wiem.. nie znam żadnego z tych dań – zaśmiał się cicho.
Jako że każdy jeszcze się zastanawiał, pokrótce opisałam Liam’owi każdą z tych potraw. No nie chcę się chwalić, ale całkiem nieźle radzę sobie z kuchnią francuską. Gdy skończyłam szatyn patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
- No co ?
- Nic nic tylko skąd ty to wszystko wiesz ? – zapytał zaskoczony.
- Wiesz gotowanie to moja pasja – mrugnęłam.
Powymienialiśmy się jeszcze chwilę cennymi uwagami, po czym stwierdziliśmy, że wybierzemy danie, które na obrazku prezentuje się najlepiej. Wybór padł na croissanty z jakimś kremem czy coś. Szczerze to żadne danie jest, ale co tam xd  A do picia wzięliśmy sobie po kawie, bo ja dzisiaj będę potrzebować dużo energii.
- Chłopcy w pokoju Niall’a i Harry’ego za 5 minut. – oznajmił wujek po skończonym śniadaniu – Ty Julie też możesz przyjść, chyba że już masz jakieś inne plany.
Tak więc 5 minut później siedzieliśmy w pokoju Kędzierzawego i śmialiśmy się z Zayn’a który wypierdzielił się wychodząc z łazienki. Do środka wszedł Paul.
- Dobra dzieciaki. W Paryżu jesteśmy tydzień. Dzisiaj wieczorem jest próba. Jutro o godzinie 17 zostaliście zaproszeni na pokaz mody, ale jak nie chcecie to nie musicie iść. Daleeej .. Macie próbę generalną i koncert. Potem 2 wywiady, dzień wolny i na koniec sesja do francuskiego magazynu, którego nazwy nie jestem w stanie wymówić. Jakieś pytania ?
- A ja mogę iść na ten pokaz ? – zapytałam z nadzieją w głosie.
- Tak raczej tak, tylko któryś z nich musi z Tobą pójść, bo samej to Cię nie wpuszczą.
Chłopcy popatrzyli po sobie, po czym z uśmiechem oznajmili, że wszyscy pójdą. Wyszczerzyłam się i przytuliłam najbliżej mnie siedzącą osobę Liam’a. Tego natomiast przytulił Niall, potem Zayn, Louis i Hazza. I tak staliśmy na środku pokoju robiąc zbiorowy uścisk.
- Przemyślałem sytuacje i myślę, że byłem dla was zbyt surowy – oznajmił wujek, gdy już trochę się ogarnęliśmy – Jesteście dorośli i nie powinienem nakazywać wam o której godzinie macie wracać do hotelu, byle byście tylko nie spóźnili się na próbę, wywiad czy coś zgoda ?
- Tak jest ! – krzyknęliśmy zbiorowo.
- To bawcie się dobrze dzieciaki – uśmiechnął się wujek i wyszedł z pokoju.
- Nie wiem jak wy, ale ja jeszcze bym sobie odespał po wczorajszym koncercie. – oznajmił Zayn, ziewając szeroko.
- No ja też. – poparł go Niall.
- To jak chcecie – powiedziałam i udałam się do naszego pokoju.
Wyciągnęłam zeszyt z torby i założyłam słuchawki na uszy. Louis przyszedł chwilę po mnie, ale ten wlazł na łóżko i jak sądzę zasnął. Usiadłam na sofie obok okna. Sięgnęłam po ołówek i zerkając co sekundkę w stronę okna starałam się narysować wieżę Eiffla. 3 godziny później, gdy już słońce przygrzewało, robiłam ostatnie poprawki i tadam ! Skończyłam rysunek. Odłożyłam zeszyt z powrotem do torby i ściągnęłam słuchawki, czego od razu pożałowałam. Louis chrapał i to strasznie. Rzuciłam w niego poduszką, jednak to nic nie dało, bo tylko przekręcił się na drugi bok i chrapał jeszcze głośniej. Wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy z walizki i weszłam do łazienki. Wzięłam długi odprężający prysznic i ubrałam czarne szorty i białą bluzką na ramiączkach z napisem „Smile everyday” i uśmiechniętą buźką. Jak wyszłam z łazienki Louis dalej spał, co mnie w sumie nie zdziwiło, ale na szczęście już nie chrapał. Wyciągnęłam z walizki jeszcze jasno fioletowy sweterek, założyłam trampki i biorąc torbę z łóżka wyszłam z pokoju. Po drodze zajrzałam do wujka i na słodkie oczka wybłagałam trochę kasy.
Wychodząc z hotelu poczułam lekki wiaterek. Dzień zapowiadał się naprawdę cudownie. Moim celem była oczywiście wieża Eiffla, ale wybrałam jak najbardziej krętą drogę. Podziwiałam wszystkie budynki, witryny sklepów, wystawy ubrań, kawiarenki, gdzie ludzie pili kawę i zajadali się bagietkami i oczywiście robiłam wszystkiemu zdjęcia. Chciałam jak najlepiej zapamiętać te wakacje.
Kupiłam sobie koszulkę, jak również , nie wierzę że naprawdę to zrobiłam , beret. Wiecie typowo francuski, chociaż już prawie żaden Francuz w tym nie chodzi. Jednak mi się spodobał, a pani w sklepie powiedziała, że naprawdę mi w nim do twarzy. Powoli zaczęłam się robić głodna, jednak nie miałam ochoty na żadne wyrafinowane dania z pobliskich restauracji, tylko na najzwyczajniejszą bagietkę. Może i się nie najem, ale chociaż trochę zmniejszę uczucie głodu. Usiadłam na najbliższej ławce i zajadałam się bagietką. Jednak połową bagietki podzieliłam się ze stadem gołębi, które z każdym rzucanym kawałkiem powiększało się. Widok tych ptaków od razu wywołał uśmiech na mojej twarzy i pomyślałam „Keviny” . Tak. Razem z Charliem oglądałam jeden z Video Diary One Direction i tam Louis miał gołębia, którego nazwał Kevin i od tamtej pory, gdy tylko Charles zobaczył gołębia darł się całą gębą: KEVIN !
Jak już zjadłam resztki bagietki, zaczęłam się rozglądać gdzie ja w ogóle jestem. Na szczęście wieża Eiffla nie należy do najmniejszych i jej czubek widać ponad dachami. Kierowałam się w tamtą stronę powolutku. Szczerze to mi się nigdzie nie spieszyło, a do hotelu nie chciałam za wcześnie wracać.  Byłam jeszcze jakieś 20 metrów od wieży Eiffla, jednak jej ogrom jest przytłaczający. Miałam wrażenie, że zaraz spadnie prosto na mnie. Ale pomimo wielu krytycznych uwag na jej temat, uważam że jest niesamowita. Wodziłam wzrokiem od jej czubka, po samą podstawę. Moją uwagę przykuło wiele zakochanych par otaczających to miejsce. Nagle zapaliło mi się w głowie światełko. Conor. Przecież Conor jest w Paryżu ! Możemy się spotkać ! Wyciągnęłam telefon z torby i wybrałam jego numer. Jeden, drugi, trzeci sygnał.
- Tak ? – jak miło usłyszeć jego głos.
- Cześć kochanie ! – powiedziałam entuzjastycznie.
- Oo cześć Julie – albo mi się wydawało, albo naprawdę nie cieszy się z tego, że mnie słyszy.
- Jestem w Paryżu ! Musimy się zobaczyć.
- Mhmm… jest pewien problem Jules..
- Jaki ? – zaniepokoiłam się.
- Ja nie jestem w Paryżu.
- Że co ? – teraz to już byłam kompletnie zdziwiona.
- No jestem w Nowym Jorku.. – nie wiedziałam co powiedzieć, co myśleć. – Julie jesteś ?
- Tak tak tylko jestem w szoku. Mówiłeś coś innego.
- Tata rano przed wyjazdem powiedział mi, że zmieniamy plany i lecimy do USA.  – mruknęłam coś w stylu „ tsaaa już Ci wierzę” - Naprawdę.
- Wiesz co, nie brzmi mi to prawdziwie. Z resztą sądzę, że dobrze o tym wiedziałeś, tylko nie rozumiem czemu powiedziałeś mi , że lecisz do Paryża – odparłam chłodno.
- Julie ja… - niemożliwe. Czy ja słyszę kobiecy chichot w tle ?
- Jak możesz mi to do cholery robić ?! – krzyknęłam nie panując już nad emocjami.
- Ale o co Ci chodzi ?
- Jak to o co ?! Najpierw mówisz, że nie jesteś w Paryżu, tylko w Nowym Jorku, a teraz jeszcze z jakąś laską się zabawiasz ?!
- To nie tak jak myślisz…
- Nie chcę tego słuchać.  – przerwałam mu – Zadzwoń jak nauczysz się mówić prawdę. – rozłączyłam się.
Nie wierzę. W jednej chwili świat mi się zaczął walić. Chłopak mnie okłamuje i najprawdopodobniej zdradza. Usiadłam na murku i tak po prostu zaczęłam płakać. W mieście miłości, jestem sama. Pośród dziesiątek zakochanych par, ja siedzę sama i płaczę. Miałam tego po dziurki w nosie, jednak nie mogłam przestać. Potok łez wylewał się ze mnie i nie mogłam nic zrobić, tylko czekać.
Gdy już się trochę uspokoiłam, zerknęłam która godzina. Hmmm naprawdę zdziwiłam się, no bo ile można siedzieć i płakać ? Najwidoczniej będąc mną 3 godziny to norma. Spojrzałam w lusterko. Nie wyglądałam tak źle. Dobrze, że dzisiaj odpuściłam sobie tusz do rzęs, bo teraz miałabym czarne kreski na policzkach jak jakiś Indianin czy dzikus z dżungli. Przetarłam jeszcze twarz rękawem swetra i wstałam. Rozglądałam się we wszystkie strony… Niemożliwie. Jak można mieć tak krótką pamięć ? Nie miałam najmniejszego pojęcia jak wrócić do hotelu..z resztą nawet nie wiem jak nasz hotel się nazywał. Westchnęłam przeciągle.
Coś mi zaczęło świtać. Hotel hmm… jest taka laska .. blondyna… Myśl, myśl, myśl… Imię.. imię Paris.. i teraz nazwisko. Jak dobrze pamiętam coś na H. Już wiem ! Hilton xd Japierdole co ja mam w głowie, żeby tego nie pamiętać xd Podeszłam do najbliższej osoby, którą okazała się być całkiem ładna ciemnowłosa dziewczyna.
- Cześć jestem Julie i niestety się zgubiłam. Możesz mi pomóc ? – wypaliłam na jednym wdechu.
- Pewnie – uśmiechnęła się dziewczyna – Jestem Claudia.
- Miło mi – uścisnęłam jej dłoń. – No więc nie wiem jak wrócić do hotelu Hilton, a jestem pierwszy raz w Paryżu.
- Żaden problem. Zaprowadzę Cię – ukazała rządek równiutkich ząbków – Tylko wstąpimy na chwilę do mnie, ok.? Muszę zostawić teczkę.
- Spoko.
Claudia wyglądała na wesołą i pełną życia dziewczynę. Tak na ok. była w moim wieku, ale może się mylę. Doszłyśmy do jej mieszkania w 10 minut. Urządzone było w kolorach beżu i jasnego fioletu. Podobało mi się.
- Cześć tato ! – krzyknęła Claudia, wchodząc do salonu.
- No cześć cześć – odpowiedział jej tata, nie odrywając wzroku od gazety. – Co tak wcześnie dzisiaj przyłaś ?
 - Ja tylko na chwilę. Idę odprowadzić koleżankę – odparła brunetka i położyła teczkę na stoliku.
Jej tata odłożył gazetę i spojrzał na mnie. Kolejny szok. To jest przecież Lawrence Gillies przyjaciel mojego taty…
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się.
- Julie ? – zapytał niedowierzając.
- We własnej osobie.  Nie wiedziałam, że pan mieszka w Paryżu.
- To wy się znacie ? – Claudia popatrzyła to na mnie, to na swojego ojca.
- Można tak powiedzieć – odparł pan Gillies – Ojciec Julie jest moim przyjacielem. Pracowaliśmy razem, jak jeszcze mieszkałem w Anglii.
Nagle usłyszeliśmy zgrzyt otwieranych drzwi i do domu Gillies’ów weszła kolejna osoba. Po odgłosie kroków, można powiedzieć, że jest to kobieta. Zapewnie mama Claudii.
- Cześć mamo !
Pani Gillies weszła do salonu. Wyglądała jakoś znajomo, ale nie mogłam sobie jej przypomnieć. Za to ona na pewno mnie zna, bo stanęła jak wryta i wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami. Pan Gillies podszedł do niej i szepnął jej coś na ucho, ale kobieta zrobiła się jeszcze bledsza.
- Wszystko dobrze ? – zapytałam.
Ta nic nie odpowiedziała, tylko opadła na fotel. Po namyśle stwierdziłam, że najwyższa pora iść, więc sięgnęłam po torbę, ale ja jak to ja pieprznęłam w nią ręką, że praktycznie cała zawartość wysypała się na podłogę.
- Czekaj pomogę Ci -  oznajmiła Claudia i obie klęcząc zbierałyśmy moje rzeczy.
Claudia wzięła mój portfel i zamiast wrzucić go do torby, oglądała zdjęcia.
- Oooo jaka słodka – powiedziała i pokazała zdjęcie jak miała jakieś pół roku. – Mamo czy ty też nie masz takiej fotki ? – Claudia odwróciła się w stronę swojej mamy, po czym nie czekając na jej odpowiedź sięgnęła do albumu.
 Wyciągnęła z niego identyczne zdjęcie. Zdziwiona spojrzałam na mamę Claudii i olśniło mnie. Jej mama i ja mamy takie same oczy i prawie identyczne usta. Spojrzałam jeszcze raz na te dwa zdjęcia. Pozbierałam resztę rzeczy i wstałam. Spojrzałam najpierw na tatę, a potem na mamę Claudii.
- Jak mogłaś … - odparłam i wybiegłam z ich mieszkania.
 
**********
Pomimo tego, że nie było 10 komentarzy to macie rozdział 5 :D Dziękujcie pewnej upierdliwej Klaudii, która truła mi dupę , żebym jak najszybciej napisała ten rozdział. Koocham Cię ♥
I jak myślicie o co chodzi Julie ? xd  Te które wiedzą ostrzegam, że jak coś powiedzą to przyjadę do nich i gołymi rękami uduszę xdd Taki joke xd Mam dzisiaj dobry humor :D
Pewnie nie spodziewałyście się rozdziału tak szybko co ? :D Ja też nie, ale skoro wena była to szkoda byłoby nie skorzystać ;)
Następny…hmm nie mam pojęcia kiedy będzie ;P Postaram się jak najszybciej, ale ferie mi się kończą i powinnam się uczyć i wgl :c Pod tym rozdziałem liczę, że będzie przynajmniej 10 komentarzy :D Do następnego kochane ♥
Love You All
Carol
**********

11 komentarzy:

  1. Muhahaha szlachta wstawiała ten rozdział :D
    Rozdział zajebisty ! Czytałam z otawrtą buzią ^^ Pewnie mama Claudii jest jej mamą ? Co nie? Racja mam? Wiedziałam ! Yeeeah :D Oby się rozstała z chłopakiem ! :D Takie tam . Dobra chce następny jak najszybciej xx
    Kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Marysia masz racje :DD Me & Carol sister always and forever. Hahah Carol słońce nie gniewaj się że potwierdziłam ;P Wiesz że Cię kocham a na poparzonych debili takich jak ja nie można się gniewać ^^
    Co do rozdziału to świetny tylko szkoda, że z mojego kochanego Conora robisz takiego skurwola xDD Hahha ale mi się zrymowało bejbe xDD Będę Ci dalej truła o nasępne :P
    Love Ya dziewczyno Sikp'a ^^ ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem trzecia ? Skandal. Rozdział jak zawsze świetny, ale przecież ty o tym wiesz, i nie mam pojęcia po cholerę cały czas ci to powtarzam ; D Klaudia ma rację, nie wolno ci robić z Conor'a takiego skurwola. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i liczę na prapremierę na gg ; ) Love ya so much, ellz

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział, jak zawsze :)!
    Nominuję Cię na The Liebster Awards!
    Więcej informacji znajdziesz u mnie :) --> http://pysska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział boski! I nawet było trochę z Lou, albo ja mam jakieś zwidy albo nie wiem, ale sądzę, że pasowała by do Tomma i było by fajnie gdyby ją coś z nim łączyło! Oczywiście czekam na kolejny, dodaj szybko!<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mama Claudii to mama Julie????? rozdział boski :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże jakie to świetne *o* Przeczytałam wszystkie rozdziały :D Wydaję mi się że to mama Julie : ooo I mam nadzieję że Julie bd z Niall'em *o*
    Mania : ).

    OdpowiedzUsuń
  8. aaaa cudooooo!!!! orgazmu przez Ciebie dostaję. ćpam Twoim opowiadaniem.
    PISZ :) KURWA :) SZYBKO :) NASTĘPNY :)~ Twój Anonikek K.

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliiiiicznie. Tylko szkoda Julie. Piszesz świetnie, ale za każdym razem (więcej tych słów przez które cierpię xDD) Ci to powtarzam i masz ogarnąć dupę i pisać szybciej

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh Jaiu jesteś taka zdolna xDD Jake forever together and ever <3

    PISZ :) KOLEJNY :) BO :) MOJA :) LAMA :) CIE :) ZJE :)

    OdpowiedzUsuń
  11. zostałaś nominowana do: the versatile blogger

    więcej informacji znajdziesz tutaj: loveisthegreatestdream.blogspot.com

    wspaniały rozdział,dodaj szybko następny :D

    OdpowiedzUsuń